czwartek, 9 czerwca 2016

Poczwórne cienie od Miss Sporty

Witajcie :)
Ostatnio mam ogromny szał na malowanie się cieniami, więc postanowiłam wykorzystać paletkę, o której zapomniałam. Czekała na mnie około 2 miesiące zanim jej użyłam. Naprawdę nie wiem jak to się stało :) Jeśli interesuje Was paletka w wersji "Smoky Rose 408" to zapraszam dalej! :)


czwartek, 12 maja 2016

Oskarżony: Nabiał.

Cześć Wam! :)

Bardzo długo mnie nie było, ale postaram się wszystko naprawić :D To było raczej ode mnie niezależne, oczywiście mogłam pisać posty na telefonie, ale nie mam do tego cierpliwości.

Dzisiejszym tematem będzie nabiał w przeróżnej postaci, zaczynając od zwykłego mleka, kończąc na serach. Chciałam się podzielić z wami, jaki ma na mnie wpływ i dlaczego go unikam w mojej diecie. :)

 Oczywiście każdy wie czym jest nabiał, ale ja chcę tylko przypomnieć :)

Nabiał należy go grupy produktów żywnościowych, w skład których wchodzą mleko i jego przetwory czyli wspomniany wcześniej ser ale również jogurty, kefiry, twarogi i maślanki.

                    Od małego, nasze mamy "pchały" w nas mleko mówiąc, że będziemy mieć dzięki temu mocne kości, ładne ząbki i wszystko super fajne. Teraz z własnego doświadczenia wiem (i tu wyrażam tylko swoje zdanie), że te produkty mi szkodziły. Oczywiście, że zawarte w mleku i jego przetworach witaminy (A, B2, B12, D) oraz inne składniki odgrywają w naszym organizmie dużą rolę, dostarczają niezbędnych substancji itd. ale niestety u mnie było troszkę inaczej.

                     Będąc w wieku powiedzmy 6-7 lat zaczęłam się buntować, krzycząc że nienawidzę mleka. Tyle co musiałam wycierpieć by wypić szklankę mleka, to nikt sobie nie wyobraża. Po wypiciu zaczęły się dziać ze mną różne rzeczy: biegunki, wymioty, ogólne złe samopoczucie. Nic nie mówiłam mamie, bo wtedy każdy mi mówił, że będę miała ładne ząbki i przedstawiał milion pięćset innych argumentów. Po wygłoszeniu mojej tezy na temat "Nigdy już mnie nie zmusicie do picia tego świństwa!" każdy się roześmiał. Wyobraźcie sobie małą blondyneczkę z dwoma kitkami spiętymi wysoko po bokach głowy, która deklaruje, że nigdy więcej nie wypije mleka. No śmiech :D
(Do dziś mi rodzice wypominają to)
Z jogurtami było inaczej - uwielbiałam je. Mogłam je jeść non stop i prawie tak było. Po nich nic mi nie było, a rodzice się cieszyli, że chociaż w takiej postaci to mleko spożywam.

Na początku szkoły średniej zaczęły dziać się cuda. Powtórka z młodości; wymioty, bolące gule na szczytach policzek, wulkany na czole i ogólnie masakra. Wszyscy mówili, że dorastam i to normalne. Ja jednak czułam, że nie jest ok i zwykłe dorastanie tak nie powinno wyglądać.
Przyjrzałam się bliżej temu co jem, a że zaczynałam szkołę w kierunku żywieniowym, już o pewnych sprawach dotyczących nietolerancji laktozy słyszałam.

W moim jadłospisie królował żółty ser, zmielony twaróg ze szczypiorkiem i rzodkiewką i same nie zdrowe rzeczy typu cola, chipsy (im ostrzejsze tym lepsze przecież), pizza i czekolada.
Zauważałam jak mój organizm reagował na jaki "posiłek". Najgorsze okazały się być ser żółty i chipsy. Wyeliminowałam to natychmiast i po kilku tygodniach widziałam znaczną różnicę.

Niektóre piramidy zdrowia mówią (tak jak ta), że nabiał należy spożywać codziennie, ale inne mówią też że 2-3 razy w tygodniu. Ja wstawiam tą, ponieważ jest chyba najbardziej podobną do częstotliwości jadania tych rzeczy w moim jadłospisie.

                         Dziś nabiał spożywam, ale w znikomej ilości. Nauczyłam się go spożywać tak, aby nie robił mi żadnych szkód i mogę powiedzieć, że prawie mi się to udało. Jestem uzależniona od kawy, to fakt sama się przyznaję, ale niskociśnieniowcy tak mają i nie wiem czy umiałabym przeżyć dzień bez kawy. Nie umiem wypić samej, muszę mieć choćby nawet odrobinkę MLEKA. Tak dobrze widzicie :D Do tego raz na jakiś czas powiedzmy dwa razy w tygodniu jem mały jogurt naturalny który mieszam z owocami. To jest optymalna dawka dla mnie.

Czego z nabiału teraz nie spożywam?

Jedynym przetworem mleka, do którego nie mam ochoty nawet wracać jest ser żółty. Gdy przypomnę sobie te okropne, bolące gule pod oczami aż przechodzą mnie ciarki. Serowi już podziękujemy.


Odrzucenie do mleka nie zawsze może oznaczać od razu nietolerancję na laktozę bądź na nią uczulenie. Jeśli jednak macie inne opisane powyżej objawy, dajcie sobie spokój z piciem przysłowiowej "szklaneczki mleka" i zobaczycie po 3 tygodniach różnicę, czy to Wam sprzyja, czy też nie :)

Dajcie mi znać, czy Wy również jesteście uczulone i czy możecie jeść jakiekolwiek produkty nabiałowe? ;)

Ja Was gorąco wszystkich pozdrawiam i żegnam! ;*

niedziela, 3 kwietnia 2016

Krem uniwersalny Tender Care od Oriflame.

Cześć! :)

           Długo mnie nie było, mam wiele zaległości na blogu jak i w życiu ;/ Ostatni okres jest dla mnie dziwnie ciężki do przeżycia, nawet sama nie wiem czemu. Mam już dość mojego zepsutego humoru oraz ciągłych niepowodzeń. No istna masakra ;p Nooo ale byłam na zakupach (znów mnóstwo cieni do oczu) i to choć troszkę poprawiło mi humor, dlatego dziś zapraszam Was na recenzję tego oto kremiku:


Pierwsze co, to zauroczyło mnie piękne i szykowne opakowanie kremu w bladoróżowym pudełeczku, z którego niebywale ciężko jest wyciągnąć produkt (albo ja opadłam z sił ;p). Mieści się w nim 15 ml kosmetyku.

Co mówi o nim producent?

Zawiera wyciąg z plastra miodu oraz olejki roślinne. Cudownie koi skórę, przywraca jej miękkość i gładki wygląd. Idealny do pielęgnacji miejsc szczególnie narażonych na wysuszenie i pierzchnięcie.

Aktualnie jest on w cenie 10 zł lecz wiem, że normalnie kosztuje chyba drugie tyle jak nie więcej. Na stronie Oriflame podana jest cena 25,90 zł. Jak dla mnie za wysoka ;) Dlaczego?


Ten kosmetyk również dostałam na urodziny. Sama nie wiem czy skusiłabym się na niego, patrząc na cenę. Używałam go przez 3 miesiące, głównie do ust, ale również na płytkę paznokci lub suchą skórę rąk (na wewnętrzną stronę dłoni). Nawilżał i natłuszczał skórę, ale niestety dawał uczucie lepkiej warstwy, która nie chciała się wchłonąć. Za to go nie polubiłam. Na ustach był rewelacyjny jedynie przez pierwszy (chyba) tydzień stosowania. Później przesuszał.


Jest bezzapachowy - jak dla mnie kolejna wada ;/ Nie to, że marudzę, ale lubię jak coś pachnie, ten niestety jest bezwonny. Niektórzy mogą takie lubić, ja niestety... ;)
Kolorek jest taki "miodkowy". Jeśli chodzi o konsystencję, to jest to dość zbity półprzeźroczysty krem, a nawet ma troszkę coś z konsystencji żelu, zwłaszcza kiedy weźmie się go więcej i dokłdnie widać strukturę.

Tutaj skład:

Na końcu powiem krótko i zwięźle:
Jak początek jego stosowania był czymś nadzwyczaj przyjemnym, tak kończenie go - istną masakrą.
Tak oto pozytywnym zakończeniem żegnam się z Wami na cały miesiąc :)

Pozdrawiam Was gorąco! :)

środa, 16 marca 2016

Essence All about Chocolates eyeshadow

Witajcie :)

W ten bardzo słoneczny dzień, przychodzę do Was z recenzją paletki firmy Essence, która jest utrzymana w odcieniach brązu oraz szarości. Dostałam ją w prezencie, ale wiem, że jest w szafeczkach Essence w Rossmannie, także z dostępnością nie ma żadnego problemu :)

Paletka prezentuje się tak:


                   Z tą firmą nie miałam wcześniej styczności, wiedziałam o jej istnieniu, ale szczerze nie interesowałam się kosmetykami. Wystarczał mi tusz do rzęs i kredka do oczu, na tym kończyły się moje "wielkie makijaże". Nadszedł dzień, w którym moja siostra pomalowała mnie brązowymi cieniami, i stwierdziła że to zdecydowanie mój kolor. I tu bajka się zaczyna... :)

Pewnego dnia zauważyłam tą paletkę na pułkach sklepu i zapragnęłam ją mieć. Wtedy miałam okres pustego portfela, więc nawet nie chciałam patrzeć na te piękne kolory. Niedługo później dostałam ją na urodziny! Nawet nie wiecie, jak się ucieszyłam :) Szkoda, że wtedy nie potrafiłam się jeszcze malować cieniami :D
Powoli uczyłam się. Byłam raczej samoukiem, nie patrzyłam jak ktoś to robi, tylko sama zaczęłam łączyć kolory, tak jak mi się podobało. Informacje zbierałam troszkę od siostry, troszkę od koleżanek, i w końcu nauczyłam się robić ładne przejścia cieniami, łączyć je i blendować. Możecie pomyśleć sobie, że jestem jakaś ułomna, bo kto nie potrafi nałożyć cieni na powiekę? A jednak! Poznajcie mnie :D

A teraz przejdźmy do paletki.
Tak prezentują się pierwsze trzy cienie:

 A tak kolejne:


            Paletka, moim zdaniem, została bardzo dobrze skomponowana kolorami. Można z niej tworzyć przepiękne makijaże na naszych powiekach, a do tego trwałe. Cienie nie osypują się i ładnie rozprowadzają na powiece. Jeżeli przed nałożeniem cieni, na powiekę nałożymy odrobinkę podkładu lub bazy, kolory będą żywsze, bardziej błyszczące.
Ogólnie na pigmentacje narzekać nie mogę, bo jak dla mnie amatorki, jest całkiem dobra. Znajdziemy tu i matowy cień (pierwszy w kolei, lekko waniliowy) i błyszczące, których liczba przeważa. Bardzo nasycony świecącymi drobinkami jest pierwszy cień, z dolnego rzędu, którego chętnie nakładam albo na środek powieki, tuż nad kreską albo w kąciku oka.

Po tym jak bardzo spodobała mi się ta marka, kupiłam kolejny cień, którego recenzja kiedyś może się pojawi :)



A Wy? Miałyście coś z Essence? A może tą paletkę? Jeśli tak, to napisz swoje zdanie :)


Pozdrawiam gorąco, Iza :)

wtorek, 23 lutego 2016

Jak duet, to tylko taki! Nivea Long Repair, Drożdżowa maska Babuszki Agafii

Witajcie!

Dzisiejszy dzień jest bardzo ponury... Za oknem szaro, drzewa mokre od deszczu, wszędzie wilgotno. Widok jak z dobrego horroru lub bardziej pasującego melodramatu. Brrrr nienawidzę takiego czegoś, ale ja mam to szczęście, że nie popadam w depresję z powodu brzydkiej pogody. Ach ten mój życiowy optymizm... No ale przecież w końcu za niedługo będzie wiosna! :)

Bohaterami grającymi dziś główne role będą odżywka Nivea Long Repair oraz maska drożdżowa Babuszki Agafii

Na punkcie odżywki Long Repair, masa kobiet w internecie oszalała. Ale czy ja do końca również?

wtorek, 16 lutego 2016

Dzień dobry!

Witam Wszystkich! :)


Założyłam tego bloga głównie dlatego, żeby zacząć w końcu bardziej systematycznie dbać o włosy ciało i o samą siebie. Takich blogów jest wiele (i wiele to mało powiedziane), ale postanowiłam sama jeszcze coś wnieść do blogosfery :) A nóż komuś spodoba się mój blog i będzie czytał moje wypociny?

Mówiąc coś o sobie, nie wiedziałabym od czego zacząć, ale w końcu większość ludzi ma chyba taki problem. Podpisuję się Izabella, więc pewnie każdy pomyśli, że mam Iza na imię. Tak w rzeczywistości nie jest, bo jestem Zuza ale, że Iza to moje drugie imię, bardzo chętnie używam go podpisując się pod postami. 

Rzeczami, które lubię to dobra książka (czyt. fantasy), film (czyt. romanse, komedie, horrory i fantastyka) i dobrze zjeść jak chyba każdy :D Moim hobby jest pisanie opowiadań oraz robienie sobie bądź innym makijażu. Pisanie sprawia mi wiele radości. Praktycznie tyle samo co dbanie o włosy i o całą siebie :)

Także, na tym blogu spodziewajcie się recenzji kosmetyków, kilka słów o mojej pielęgnacji, dobrych filmów, recenzji książek i oczywiście różnorakich przepisów, gdyż jestem małą (a raczej dorosłą) cukierniczką i kucharką. 


Życzę Wszystkim miłego dnia! :)